rubik
Członek O.W.R.
Dołączył: 10 Maj 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Śro 14:33, 08 Sie 2007 Temat postu: moje dzieło:) |
|
|
Moze i nie do działu humor ale kij z tym:P
To miała być zwykła rzeźnia opozycyjnego patrolu, szli w korycie starej rzeki a raczej bagnie. Moim i mojego towarzysza zadaniem było przytrzymanie wroga w jednym punkcie, podczas gdy reszta składu miała go zflankować. Miało być jak na strzelnicy lecz nie było... wszyscy moi kompani oprócz mojego towarzysza polegli po bohaterskiej walce ze znienawidzonymi amerykanami, do dziś wspominam ich poświęcenie. Zostałem ja, mój kompan oraz 10 amerykanów do wybicia... usłyszałem trzask gałęzi i zauważyłem zwiadowce po przeciwnej stronie "rzeki" , szybko pobiegłem do kryjówki... za nim pojawiła się reszta stada... czekam aż sie zbliżą... spokojnie rozmawiali, śmiali się, byli rozluźnieni... aż do pierwszej serii z mojego karabinu, padł pierwszy... popłoch w patrolu, szukają kryjówki przed moim śmiercionośnym ogniem prosto z piekieł. Do rannego podbiegł medyk, lecz nie ma litości dla wroga! I tak było już 2:0 dla mnie, wydawało się, że zaraz przyjdą moi kompanii i pomogą mi w tej walce z goliadem, niestety... zostali wybici do nogi, słyszałem ich krzyki, błaganie o pomoc, zaprzysiągłem sobie zemstę i, że nie spocznę dopóki nie zabije wszystkich... seria za serią i znów za osłonę ich ogień był nieprzerwaną serią 8 karabinów strzelających w moja kryjówkę lecz wybrałem drzewo jak ze stali, nie byli wstanie go przestrzelić a ja byłem wstanie strzelać do nich ogniem celnym, siejącym popłoch, wywołujący krzyki bólu i przerażenia wydawało się, że nie będą wstanie mnie powstrzymać, lecz dostrzegłem po mojej lewej flance 3-osobową grupę wsparcia dla patrolu... to był koniec nie byłem wstanie odeprzeć ich przeważającej siły ognia, nie było innej drogi jak odwrót ,zawołałem mojego przyjaciela ,że musimy stąd uciekać bo nie przeżyjemy i właśnie wtedy zauważyłem że nie ma go przy mnie, gdyż poszedł z informacją do grupy uderzeniowej o zbliżającym sie wrogim patrolu i nie wrócił... polegli wszyscy moi przyjaciele, adrenalina we mnie buzowała pragnąłem zemsty ,ale nie byłem wstanie stawić oporu 8 żołnierzom przeklętej amerykańskiej armii, został tylko odwrót, biegnąc przed siebie, nie oglądać sie za siebie, nie patrząc na serie pocisków przelatujących kolo mnie, pragnąc zemścić sie pobiegłem przygotować kolejną zasadzkę... zostało ich już tylko 8 powtarzałem sobie...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez rubik dnia Czw 21:57, 09 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|